Obowiązki domowe,czyli pranie,sprzątanie,gotowanie i wiele innych rzeczy,które robimy codziennie jak ten Syzyf,bo za chwilę i tak jest tak jak gdybyśmy leżały i nic nie robiły.
Dlatego postanowiłam z pełną determinacją odpuścić...Ciekawi jak wyglądał ten dzień?
Pogoda dopisała,więc po ogarnięciu siebie i małego poszliśmy na dłuuugi spacer,były zabawy na placu zabaw,spacer po lesie,ganianie za piłką.I pierwszy bunt na pokładzie-matka nie będzie wracać zawalona siatami,wracam "lekko" do domu,a nie ze zdrętwiałymi rękoma od zakupów ;) Po powrocie mały dostał jedzonko i lulał popołudniową drzemkę,a ja?Nie było tak jak zwykle,że latam jak szalona po mieszkaniu w celu doprowadzenia go do ładu i składu:pranie,prasowanie,sprzątanie,stanie przy zlewie,nie dzisiaj...Zasiadam,a raczej pokładam się na kanapie i oglądam "Gotowe na wszystko" (uwielbiam,mimo,że obejrzałam wszystkie odcinki) i cieszę się chwilą dla siebie.Co do stania przy garach-nie uważam tego za zbędny obowiązek,bo lubię gotować :) Ale żeby się zbytnio nie "narobić",przygotowałam spagetti,proste i szybkie danie,które wszyscy uwielbiamy.Gdy mały wstał,obiad zjadł,zobaczył (jakież wymowne było jego spojrzenie),że mamusia nie posprzątała zabawek na miejsce :o Po zabawie misiami,klockami i innymi samochodzikami bez próśb sam z siebie posprzątał i ta jego dumna mina,że pomógł mamie w codziennych obowiązkach ♥ Mężulek wrócił z pracy i zwęszył,że coś wisi w powietrzu,bo nie latam jak opętana i nie krzątam się po kuchni.Ba nawet pozbył się pełnego zlewu naczyń,bez mrugnięcia okiem ;) Później były wspólne zabawy i wygłupy naszej trójki.Z uśmiechami od ucha do ucha pożegnaliśmy dzień...A ja miałam chyba największego banana na twarzy, kładąc się do łóżka nie miałam wrażenia jakbym dopiero co wróciła z pracy w kamieniołomach ;) Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko :)
Obawiałam się takiego dnia,że jak to tak wszystko można odpuścić.Da się?Pewnie,że tak!Nikt nie ucierpiał,nie było strat w ludziach i nikt nie oszalał (mam na myśli siebie) w ferworze dnia codziennego.Pewnie nigdy nie zdecydowałabym się na taki chillout,gdyby nie projekt :) Czuję się jak nowo narodzona-małe rzeczy,ale dodają mega kopa na kolejne dni "świra" :) Kochane musicie spróbować,a może macie już taki dzień w tygodniu,gdzie odpuszczacie zbędne obowiązki?
Więcej o projekcie możecie zobaczyć tu http://mamo-badz-kobieca.blogspot.com/ :)
Ja z dwójka dzieci ( w tym z 4-miesieczniakiem ) mam takie dni często haha :D
OdpowiedzUsuńJa także pozwalam sobie na takie dni :D:D później trochę trzeba nadrabiać ale jakoś daje rade:):)
OdpowiedzUsuńO właśnie tego nadrabiania nie lubię,dlatego trzeba małża poprosić o pomoc ;) I jakoś damy radę :)
Usuń