niedziela, 30 marca 2014

Mama zdrowo się odżywia-III etap projektu "Mamo bądź kobieca"

Mama zdrowo się odżywia-z założenia w moim przypadku proste.Tak by się wydawało,bo jak dokładnie przyjrzałam się temu co jem i w jaki sposób to zdałam sobie sprawę,że nie do końca jest tak kolorowo...

Mama,tak?Wiadomo mama odda wszystko swoim dzieciom,uchyli im nieba,często,że tak powiem swoim kosztem.Ale o co chodzi?-nie zapyta żadna z Was,bo wie o co chodzi ;)
Wstajesz rano -zbyt rano,właściwie środek nocy,półprzytomna nie wiesz o co chodzi. Pierwsze co-kroki wytupane do kuchni w celu przygotowania śniadania dla malucha,a Ty marzysz i pierwsze co pijesz to kawa.Tak kawa :) Kawa,która stawia na nogi i zaczynasz ogarniać dom,zapominając o swoim śniadaniu-przecież za chwilę zjem ,która z nas tak nie miała.Chwila "przeciągnęła się" do przedpołudniowej (jeżeli taka jeszcze jest) drzemki dziecięcia.I nareszcie chwila,w której możesz coś wrzucić na ząb :) Później obiad,który hmmm...mógłby być wreszcie ciepły-nie za gorący,ani nie zimny po prostu ciepły (nie ulega wątpliwości najpierw trzeba nakarmić dzieciątko),a Tobie pozostaje wrzątek,albo zimny obiad...Zakąszasz różne słodkości,smakołyki w między czasie żeby się oszukać,a waga skacze do góry jak szalona :( Kolacji już nie jesz,bo jakoś czasu nie było,a to kąpiel dziecka,ogarnianie domu po całym dniu,zresztą po 18 się nie je, a później padasz bez sił na łóżku i zasypiasz...Normalny dzień każdej mamy na wariackich papierach ;)

U mnie jest trochę inaczej,bo bez śniadania z prawdziwego zdarzenia nie zaczynam dnia,to must have żeby przeżyć ;) Kawa też,ale później ;) O ciepłym obiedzie mam marzenia :) Faktycznie po 18 nie jem,ale jakoś tak udało mi się wypracować system odżywiania,w którym jest miejsce na zbilansowane posiłki.Po pierwsze białe pieczywo odrzuciłam w kąt,najlepiej piec w domu swój chlebek i nie wymaga to zbytniego talentu kucharskiego,pracy czy czasu a "efekt" rozpływa się w ustach :) Przekąski zamieniłam na sałatki (tak mogłabym być roślinożerna i jak królik jeść tylko sałatę ;) A,że mamy wiosnę nowalijki są na pierwszym miejscu.




 Robiąc  kanapki swojemu dzieciaczkowi robię ich więcej-zjemy razem,a to najważniejsze :)

Tu nasze psedo biedronki ;)



Sok,oczywiście,ale tylko ze świeżych owoców 


I moje ulubione danie,które mogłabym wcinać dzień i noc ;) Pomidorki,papryka,sałata,rukola i ser feta :)


Z jednego się cieszę-mieszkam w małej miejscowości,by nie rzec na wsi i przy domku mam ogródek,a w nim czary mary wyrastają nam nasze specjały ;) 

Czasami warto się zastanowić nad tym co jemy,nie tylko w trosce o nasze zdrowie,ale chyba przede wszystkim po to,aby dziecko czerpało dobre wzorce,bo przecież obserwując nas uczy się najszybciej.Przygotowując posiłki dla dziecka starasz się by były nieskazitelne,bo brzuszek dziecka to nie śmietnik,a jak jest z Twoim brzuszkiem-zastanawiałaś się kiedyś?Może czas parę rzeczy zmienić :)

sobota, 29 marca 2014

Przesadziłam ;)

Tak ,tak wiem o doniczkach już było,ale jak się okazało jest ich trochę więcej i nikt ich nie chce...Dlaczego? Nie wiem,ale przecież można im dać nowe życie :) Postanowiłam wreszcie przesadzić moje domowe "chaszcze"  i zrobić z nimi porządek.Pędzel w ruch i wiosna w domu ;)















A Bartuś tylko biegał i instruował mamę co ma być i jak ;) Kochany urwis ♥







piątek, 28 marca 2014

Ahoj marynarzu

Nie wiem czemu,ale czegoś mi w tej bluzce brakowało...I te paski...Choć je uwielbiam pod każdą postacią to te aż się prosiły o delikatną zmianę image.I bez potrzeby kupna nowych materiałów,z tego co mi zostało po niektórych krawieckich wyczynach zrobiłam statek. Chwila z igłą i mamy nową bluzkę :)
Swoją drogą jednak to moje myszkowanie się na coś przydaje ;) Męża krew zalewa jak widzi,że coś znowu upycham do pudełka "przyda się"-faceci...Ciekawe co by powiedział jak bym mu te jego śrubeczki,gwoździki i inne rzeczy,które poniewierają się po każdej szafce wywaliła ;)








Model niestety nie był skory do pozowania,więc wyszło jak wyszło ;)









wtorek, 25 marca 2014

Kic kic

Wszyscy mają króliczki albo zajączki.Mamy i my :)
Biegiem do szafy w poszukiwaniu sweterka,którego już nigdy nie założymy,no chyba,że ktoś umie na szydełku wyczarować cuda to bierzemy druty i do dzieła ;) Wykonanie banalnie proste i nie zajmie więcej niż 15 minut :)

1.Potrzebny kawałek swetra-wycinamy kwadrat dowolnych wymiarów,w zależności od tego jak wielkiego chcemy króliczka (ja zrobiłam ok. 15 cm x15 cm)



2. Na kwadracie przeszywamy trójkąt (tak żeby końce nici wystawały poza materiał i można było nimi manipulować)


3.Na środek trójkąta kładziemy trochę wypełniacza (nie polecam waty)


4.Ściągamy niteczki do siebie,zawiązujemy na dwa węzełki i mamy główkę i uszy króliczka


5.Zszywamy grzbiet,wypychamy wypełniaczem 



6.Stroimy naszego króliczka-oczy,ogonek,wstążeczka;to już zależy od waszej pomysłowości.

Gotowe :)

Oto moje króliczki:







Mam nadzieję,że i u Was takie zagoszczą  :) 



niedziela, 23 marca 2014

Mama pracuje nad swoją sylwetką

Etap II projektu "Mamo bądź kobieca" tuż przed realizacją wydawał mi się najtrudniejszy i nadal taki jest.Dlaczego?A  dlatego(wstyd się przyznać),bo jestem leniem,przez duże L jeżeli chodzi o pracę nad sylwetką...Ci co mnie znają potwierdzą,że od zawsze wymigiwałam się jak tylko mogłam od aktywności fizycznej,czy to w szkole na lekcjach w-fu,czy w innych sytuacjach.Jedyną aktywnością było bieganie,gdy byłam spóźniona na autobus...



Czy zmieniło się to po urodzeniu Bartusia?W ciąży przytyłam masakralnie !!!Nie odmawiałam sobie niczego-potrafiłam zjeść litr lodów na raz-przecież kobiecie w ciąży się nie odmawia...Skutki uboczne po porodzie były widoczne,ale...No właśnie wszyscy dookoła mówili-karmiąca mama szybko chudnie,nieprzespane noce wyciągną w magiczny sposób kilogramy-hmmm tak,że tego...
Obalam mit-nic z tych rzeczy,przynajmniej w moim przypadku ;)
Jak Bartuś miał może 3-4 miesiące po namowach i fascynacji koleżanki niejaką Ewą Ch. postanowiłam spróbować-maluch w leżaczku-bujaczku, matka zasuwa równo przy  poleceniach znanej trenerki.Tak,wszystko fajnie, tylko po 5 minutach kończyło się to napadem śmiechu,który rozpoczął maluch patrząc co matka wydziwia i odstawia ;) I na tym się skończyło.Później samo z siebie było bieganie za małym (asekuracyjne), gdy zaczął chodzić,ba nie wspomnę o przysiadach i skłonach w celu posprzątania bałaganu zrobionego przez Bartusia-chyba każda mama wie o czym piszę :)

Ale,ale w końcu musi być zrealizowany projekt,tak? :)
Zacznę od tego,że mam najlepszego pod słońcem trenera,który nie uznaje wymówek i pilnuje na całego,więc o obijaniu się nie było mowy.Zresztą każda mama takiego trenera ma :) Barciulek się rozszalał,wczuł się w rolę i ganiał matkę przez cały tydzień-weszło mu to w krew,więc wątpię żeby jutro było inaczej-litości...
Nie było jakiś specjalnych ćwiczeń-wyciągnęłam i odkurzyłam rower i rolki,ale i to sprawiło,że w pierwszych dniach miałam mega zakwasy,jejuniu jak bolało ;)
Na wagę nie wchodzę,bo się z nią pokłóciłam-oszukiwała mnie strasznie,że tak powiem to jędza jedna :p
Niby nic-skłony,przysiady(żeby posprzątać cały galimatias) ,uniki (o tutaj to trzeba być zwinnym,żeby nie oberwać zabawką),jazda na rowerze ze śpiewającym z zachwytu Bartusiem(wiałam gdzie pieprz rośnie-co się tu oszukiwać mały nie ma talentu wokalnego,sprostowanie on nie śpiewa on się drze hahaha),jazda na rolkach za wózkiem (i ten jego śmiech z radości,że wózek potrafi wejść w takie obroty-formuła 1 po prostu),nasze tańce przy ulubionej muzyce (czyt.nowoczesna forma zumby),skakanie po łóżku (ups szczebelek poszedł) i wiele innych o których pewnie teraz zapomniałam ;)
Nie wiem czy z wagi chociaż kilka deko spadłam,ale nie o to chodziło-mi sprawiło przyjemność,że wreszcie się ruszyłam  i zrobiłam coś dla siebie,a że przy tym była mega radość małego z szaleństw matki to jeszcze bardziej cieszy :)

piątek, 21 marca 2014

Makarasy

Jak zwykle po spacerze okazuję się,że jakaś zabawka uciekła i poszła w świat-Bartuś wyrzucił z wózka,a matka zauważyła dopiero w domu.Na szybkości żeby zająć malucha i żeby za bardzo nie cierpiał po stracie zabawki zrobiłam mu makarasy :) Potrzebne to co zwykle-to co znajdziemy w domu :) Możliwości jest wiele, w zależności od tego co mamy w domu :) Do dzieła-zabawa gwarantowana :)






środa, 19 marca 2014

Warsztaty Mamo to Ja

  Wczoraj w naszym mieście (w którym tak naprawdę nic się nie dzieje i ze świecą szukać jakichkolwiek atrakcji dla mam) odbyły się warsztaty Mamo to Ja.Skierowane były do dwóch grup-mam w ciąży i mam maluchów.Ja oczywiście zapisałam się na ten drugi ;) Program warsztatów dotyczył: żywienia dzieci po 1 roku życia;chustonoszenia krok po kroku;pielęgnacji skóry dziecka;problemów z brzuszkiem,kolka niemowlęca;i to na czym najbardziej mi zależało-pierwsza pomoc w pigułce-zakrztuszenia i resuscytacja.

Sala przepełniona mamami z maluchami,ja Bartusia zostawiłam z babcią ;) Ku mojemu zaskoczeniu rozpoczęło się zgodnie z harmonogramem,czyli o 11-zazwyczaj na tego typu spotkania jest mały poślizg ;) No tak,wszystko ok,ale żaden blok nie mógł trwać dłużej niż zakładano...I tym samym w moim odczuciu był to niejako wyścig prowadzącego z czasem i slajdami.Warsztaty to zbyt duże słowo-powiedziałabym,że raczej seria wykładów.

Na pierwszy rzut poszły problemy maluchów z brzuszkiem,czyli problemy z kolką (sponsorowane przez Espumisan)-faktycznie kilka ciekawostek poznałam,mimo,że z Bartusiem nigdy nie mieliśmy tego problemu,ale na przyszłość wiedza  (choć mam nadzieję,że jednak nie) może się przydać.Zasadnicza rzecz-jeżeli dzieciątko płacze i nie jest to reguła tzw.trójki (dot.kolki trwającej zazwyczaj 3 godziny dziennie,3 razy w tygodniu,utrzymującej się 3 miesiące) to warto zrobić proste,a czasami zapomniane przez lekarzy badanie moczu,które może wiele pokazać i pomóc.

Bez chwili przerwy zaczął się kolejny temat-żywienie dzieci po 1 roku życia (sponsor Enfamil).Typowe porady,które możemy znaleźć wszędzie i zachwalanie produktu :( Byłam zawiedziona,bo myślałam,że bardziej będzie rozwinięty temat.Co do żywienia maluchów-na sali było wiele kilku miesięczniaków i kątem oka dostrzegłam,że wszystkie były karmione butlą...Oczywiście nie wnikam i nie krytykuję,ale spodziewałam się większej "frekwencji"mam karmiących piersią...Na pytanie prowadzącej czy są mamy karmiące dosłownie kilka osób się zgłosiło.Hmm...



Kolejnym był temat chustonoszenia-genialnie poprowadzony przez Panią z Lenny Lamb. Opowiadając o sposobach wiązania chust posługiwała się przykładami-fantastyczna sprawa :) Choć nie ukrywam,że nie raz otwierałam oczy ze zdumienia ;)




Po dosłownie chwili przerwy przyszedł czas na pielęgnację skóry dziecka (sponsor Mustela)-choć bardzo lubię tę markę(  Pani prowadząca bardzo sympatyczna) muszę stwierdzić,że było to typowe działanie marketingowe mające poszerzyć grono klientów ;)

I nareszcie to na co czekałam-pierwsza pomoc w pigułce.Temat dla mnie mający niezmiernie ogromne znaczenie.I tu oprócz suchej wiedzy przekazanej za pomocą slajdów był czas na pytania i wiedzę praktyczną.Samopomocni,bo tak się nazwali dali niezwykle potrzebną lekcję życia.Dla mnie każda mama wychodząca ze szpitala po porodzie powinna taki szybki kurs przejść.Wiadomo nikt nie myśli o sprawach najgorszych,ale ta wiedza jest niezbędna gdy mamy małe dziecko.Niby nic,ale teraz jestem spokojniejsza,że w sytuacjach awaryjnych będę umiała pomóc maluchowi.






Podczas warsztatów jak to zazwyczaj ma na celu-reklama sponsorów,były przekazywane uczestniczkom próbki,gadżety i oczywiście były konkursy.Jak to matka wariatka wzięłam w jednym udział z powodzeniem wygrywając dla Bartusia kubek niekapek i miseczkę na smakołyki Brother Max-po przetestowaniu przez Bartusia stwierdzam,że spełniają w pełni swoje zadanie,ale...No właśnie z czystej ciekawości weszłam do sklepu gdzie można te produkty dostać i szczęka opadła mi do samej ziemi-cena z kosmosu :o




Ogólnie rzecz biorąc matka jest zadowolona,że wyszła z domu bez dziecia i się "rozerwała",jednak nie tego oczekiwałam;czekam na warsztaty z prawdziwego zdarzenia,gdzie przoduje kontakt z osobą,dyskusja na dany temat,wymiana doświadczeń.Nazwałbym to raczej "Wykłady Mamo to Ja" :) Takie jest moje odczucie,choć wiem,że każdy szuka w takich spotkaniach czego innego.Nie mniej jednak polecam jeżeli macie chwilę czasu i chęci-zawsze można poznać fajne mamy z okolicy ;)

A Wy bywacie na takich spotkaniach,jak wasze odczucia?