wtorek, 25 marca 2014

Kic kic

Wszyscy mają króliczki albo zajączki.Mamy i my :)
Biegiem do szafy w poszukiwaniu sweterka,którego już nigdy nie założymy,no chyba,że ktoś umie na szydełku wyczarować cuda to bierzemy druty i do dzieła ;) Wykonanie banalnie proste i nie zajmie więcej niż 15 minut :)

1.Potrzebny kawałek swetra-wycinamy kwadrat dowolnych wymiarów,w zależności od tego jak wielkiego chcemy króliczka (ja zrobiłam ok. 15 cm x15 cm)



2. Na kwadracie przeszywamy trójkąt (tak żeby końce nici wystawały poza materiał i można było nimi manipulować)


3.Na środek trójkąta kładziemy trochę wypełniacza (nie polecam waty)


4.Ściągamy niteczki do siebie,zawiązujemy na dwa węzełki i mamy główkę i uszy króliczka


5.Zszywamy grzbiet,wypychamy wypełniaczem 



6.Stroimy naszego króliczka-oczy,ogonek,wstążeczka;to już zależy od waszej pomysłowości.

Gotowe :)

Oto moje króliczki:







Mam nadzieję,że i u Was takie zagoszczą  :) 



niedziela, 23 marca 2014

Mama pracuje nad swoją sylwetką

Etap II projektu "Mamo bądź kobieca" tuż przed realizacją wydawał mi się najtrudniejszy i nadal taki jest.Dlaczego?A  dlatego(wstyd się przyznać),bo jestem leniem,przez duże L jeżeli chodzi o pracę nad sylwetką...Ci co mnie znają potwierdzą,że od zawsze wymigiwałam się jak tylko mogłam od aktywności fizycznej,czy to w szkole na lekcjach w-fu,czy w innych sytuacjach.Jedyną aktywnością było bieganie,gdy byłam spóźniona na autobus...



Czy zmieniło się to po urodzeniu Bartusia?W ciąży przytyłam masakralnie !!!Nie odmawiałam sobie niczego-potrafiłam zjeść litr lodów na raz-przecież kobiecie w ciąży się nie odmawia...Skutki uboczne po porodzie były widoczne,ale...No właśnie wszyscy dookoła mówili-karmiąca mama szybko chudnie,nieprzespane noce wyciągną w magiczny sposób kilogramy-hmmm tak,że tego...
Obalam mit-nic z tych rzeczy,przynajmniej w moim przypadku ;)
Jak Bartuś miał może 3-4 miesiące po namowach i fascynacji koleżanki niejaką Ewą Ch. postanowiłam spróbować-maluch w leżaczku-bujaczku, matka zasuwa równo przy  poleceniach znanej trenerki.Tak,wszystko fajnie, tylko po 5 minutach kończyło się to napadem śmiechu,który rozpoczął maluch patrząc co matka wydziwia i odstawia ;) I na tym się skończyło.Później samo z siebie było bieganie za małym (asekuracyjne), gdy zaczął chodzić,ba nie wspomnę o przysiadach i skłonach w celu posprzątania bałaganu zrobionego przez Bartusia-chyba każda mama wie o czym piszę :)

Ale,ale w końcu musi być zrealizowany projekt,tak? :)
Zacznę od tego,że mam najlepszego pod słońcem trenera,który nie uznaje wymówek i pilnuje na całego,więc o obijaniu się nie było mowy.Zresztą każda mama takiego trenera ma :) Barciulek się rozszalał,wczuł się w rolę i ganiał matkę przez cały tydzień-weszło mu to w krew,więc wątpię żeby jutro było inaczej-litości...
Nie było jakiś specjalnych ćwiczeń-wyciągnęłam i odkurzyłam rower i rolki,ale i to sprawiło,że w pierwszych dniach miałam mega zakwasy,jejuniu jak bolało ;)
Na wagę nie wchodzę,bo się z nią pokłóciłam-oszukiwała mnie strasznie,że tak powiem to jędza jedna :p
Niby nic-skłony,przysiady(żeby posprzątać cały galimatias) ,uniki (o tutaj to trzeba być zwinnym,żeby nie oberwać zabawką),jazda na rowerze ze śpiewającym z zachwytu Bartusiem(wiałam gdzie pieprz rośnie-co się tu oszukiwać mały nie ma talentu wokalnego,sprostowanie on nie śpiewa on się drze hahaha),jazda na rolkach za wózkiem (i ten jego śmiech z radości,że wózek potrafi wejść w takie obroty-formuła 1 po prostu),nasze tańce przy ulubionej muzyce (czyt.nowoczesna forma zumby),skakanie po łóżku (ups szczebelek poszedł) i wiele innych o których pewnie teraz zapomniałam ;)
Nie wiem czy z wagi chociaż kilka deko spadłam,ale nie o to chodziło-mi sprawiło przyjemność,że wreszcie się ruszyłam  i zrobiłam coś dla siebie,a że przy tym była mega radość małego z szaleństw matki to jeszcze bardziej cieszy :)

piątek, 21 marca 2014

Makarasy

Jak zwykle po spacerze okazuję się,że jakaś zabawka uciekła i poszła w świat-Bartuś wyrzucił z wózka,a matka zauważyła dopiero w domu.Na szybkości żeby zająć malucha i żeby za bardzo nie cierpiał po stracie zabawki zrobiłam mu makarasy :) Potrzebne to co zwykle-to co znajdziemy w domu :) Możliwości jest wiele, w zależności od tego co mamy w domu :) Do dzieła-zabawa gwarantowana :)






środa, 19 marca 2014

Warsztaty Mamo to Ja

  Wczoraj w naszym mieście (w którym tak naprawdę nic się nie dzieje i ze świecą szukać jakichkolwiek atrakcji dla mam) odbyły się warsztaty Mamo to Ja.Skierowane były do dwóch grup-mam w ciąży i mam maluchów.Ja oczywiście zapisałam się na ten drugi ;) Program warsztatów dotyczył: żywienia dzieci po 1 roku życia;chustonoszenia krok po kroku;pielęgnacji skóry dziecka;problemów z brzuszkiem,kolka niemowlęca;i to na czym najbardziej mi zależało-pierwsza pomoc w pigułce-zakrztuszenia i resuscytacja.

Sala przepełniona mamami z maluchami,ja Bartusia zostawiłam z babcią ;) Ku mojemu zaskoczeniu rozpoczęło się zgodnie z harmonogramem,czyli o 11-zazwyczaj na tego typu spotkania jest mały poślizg ;) No tak,wszystko ok,ale żaden blok nie mógł trwać dłużej niż zakładano...I tym samym w moim odczuciu był to niejako wyścig prowadzącego z czasem i slajdami.Warsztaty to zbyt duże słowo-powiedziałabym,że raczej seria wykładów.

Na pierwszy rzut poszły problemy maluchów z brzuszkiem,czyli problemy z kolką (sponsorowane przez Espumisan)-faktycznie kilka ciekawostek poznałam,mimo,że z Bartusiem nigdy nie mieliśmy tego problemu,ale na przyszłość wiedza  (choć mam nadzieję,że jednak nie) może się przydać.Zasadnicza rzecz-jeżeli dzieciątko płacze i nie jest to reguła tzw.trójki (dot.kolki trwającej zazwyczaj 3 godziny dziennie,3 razy w tygodniu,utrzymującej się 3 miesiące) to warto zrobić proste,a czasami zapomniane przez lekarzy badanie moczu,które może wiele pokazać i pomóc.

Bez chwili przerwy zaczął się kolejny temat-żywienie dzieci po 1 roku życia (sponsor Enfamil).Typowe porady,które możemy znaleźć wszędzie i zachwalanie produktu :( Byłam zawiedziona,bo myślałam,że bardziej będzie rozwinięty temat.Co do żywienia maluchów-na sali było wiele kilku miesięczniaków i kątem oka dostrzegłam,że wszystkie były karmione butlą...Oczywiście nie wnikam i nie krytykuję,ale spodziewałam się większej "frekwencji"mam karmiących piersią...Na pytanie prowadzącej czy są mamy karmiące dosłownie kilka osób się zgłosiło.Hmm...



Kolejnym był temat chustonoszenia-genialnie poprowadzony przez Panią z Lenny Lamb. Opowiadając o sposobach wiązania chust posługiwała się przykładami-fantastyczna sprawa :) Choć nie ukrywam,że nie raz otwierałam oczy ze zdumienia ;)




Po dosłownie chwili przerwy przyszedł czas na pielęgnację skóry dziecka (sponsor Mustela)-choć bardzo lubię tę markę(  Pani prowadząca bardzo sympatyczna) muszę stwierdzić,że było to typowe działanie marketingowe mające poszerzyć grono klientów ;)

I nareszcie to na co czekałam-pierwsza pomoc w pigułce.Temat dla mnie mający niezmiernie ogromne znaczenie.I tu oprócz suchej wiedzy przekazanej za pomocą slajdów był czas na pytania i wiedzę praktyczną.Samopomocni,bo tak się nazwali dali niezwykle potrzebną lekcję życia.Dla mnie każda mama wychodząca ze szpitala po porodzie powinna taki szybki kurs przejść.Wiadomo nikt nie myśli o sprawach najgorszych,ale ta wiedza jest niezbędna gdy mamy małe dziecko.Niby nic,ale teraz jestem spokojniejsza,że w sytuacjach awaryjnych będę umiała pomóc maluchowi.






Podczas warsztatów jak to zazwyczaj ma na celu-reklama sponsorów,były przekazywane uczestniczkom próbki,gadżety i oczywiście były konkursy.Jak to matka wariatka wzięłam w jednym udział z powodzeniem wygrywając dla Bartusia kubek niekapek i miseczkę na smakołyki Brother Max-po przetestowaniu przez Bartusia stwierdzam,że spełniają w pełni swoje zadanie,ale...No właśnie z czystej ciekawości weszłam do sklepu gdzie można te produkty dostać i szczęka opadła mi do samej ziemi-cena z kosmosu :o




Ogólnie rzecz biorąc matka jest zadowolona,że wyszła z domu bez dziecia i się "rozerwała",jednak nie tego oczekiwałam;czekam na warsztaty z prawdziwego zdarzenia,gdzie przoduje kontakt z osobą,dyskusja na dany temat,wymiana doświadczeń.Nazwałbym to raczej "Wykłady Mamo to Ja" :) Takie jest moje odczucie,choć wiem,że każdy szuka w takich spotkaniach czego innego.Nie mniej jednak polecam jeżeli macie chwilę czasu i chęci-zawsze można poznać fajne mamy z okolicy ;)

A Wy bywacie na takich spotkaniach,jak wasze odczucia?

poniedziałek, 17 marca 2014

Matka zioła sadzi

Zupełnie przez przypadek wpadły mi w ręce znalezione w piwnicy stare doniczki ceglane,a że wiosna tuż za progiem (gdyby nie ten okropny wiatr i deszcz) trzeba sprawić żeby się zazieleniło ;) Uwaga!Matka zioła sadzi-do dzieła ;)
Zioła każdy sadzi albo kupuje,są nieodłącznym elementem zdrowej kuchni,ale też dodają niebywałego smaku-ja bez nich nic nie gotuję.Ale żeby zrobić im przytulny kącik na parapecie musiałam zacząć od doniczek.I jak zwykle małym nakładem i tym co znalazłam w domu odnowiłam doniczki w tonacji szarej,bo taka aktualnie pasuje do kuchni.Dla próby zrobiłam fioletową (choć mi nie pasuje do żadnego pokoju).Efekt oceńcie sami :)












Już nie mogę się doczekać aż się zazieleni ;) Jutro biegnę po farby i spraye -trzeba wymienić wszystkie doniczki,a pomysłów cała masa ;)

piątek, 14 marca 2014

Słoiki pełne magii

Tak,tak wiem,że długie,bure wieczory odchodzą w zapomnienie,ale nie mogłam podarować sobie zrobienia świeczników,które cudnie rozświetlają półmrok :) Świeczki wprowadzają do mieszkania niezwykle przytulny i przyjemny klimat,który uwielbiam.Nie trzeba wydawać w sklepach dużych sum,aby posiadać ekskluzywne,stylowe świeczniki.I jak zawsze twierdzę,że można wykombinować coś fajnego dosłownie z niczego własnymi siłami :) Potrzebne będą słoiki (ja wykorzystałam te po gotowych obiadkach Bartusia),kilka zdawałoby się niepozornych i niepotrzebnych rzeczy (możliwości jak zwykle jest bez liku,nieograniczona wyobraźnia),świeczka typu tealight i gotowe :)


Na pierwszy ogień poszły klisze (o matko,kto pamięta aparaty na kliszę,toż to istne muzeum).




Później były eksperymenty ze sprayem





Później przyszła pora na skarby Bartusia ze spaceru (trochę się sprzeciwiał mojemu zastosowaniu jego patyczków i igliwia,ale odpuścił w szczytnym celu ;) 





Coś z kuchni (ziarnka kawy roztaczają mega zapach)



I pora na guziki i koronkę



Tak prezentują się w całości na półce




A i w łazience dodają uroku



Choć tak naprawdę już nie mogę doczekać się kiedy powieszę je na łańcuszkach na tarasie.Na letnie wieczory i pogaduchy będą idealne :) A pomysłów do zrealizowania jeszcze wiele :)