Śniegu nie ma,do świąt jeszcze trochę czasu,ale pierwszy grudnia na kalendarzu wywołał u mnie falę świątecznego nastroju.
Z Bartusiem wrzuciliśmy na tapetę ciasto solne.
Ile ludzi tyle przepisów na jego wykonanie ;)
U nas najprostszy:
*szklanka mąki,
*szklanka soli,
*pół szklanki wody.
I do dzieła!
Miałam przygotowane foremki i inną koncepcję naszych "dzieł", jednak Bartuś zweryfikował te plany :)
Owszem-wykrawał z foremek do ciastek,ale po chwili uciekł migusiem do pokoju.
Po chwili wpadł z całą armią klocków,zabawek i tego co niezbędne.
I się zaczęło :)
"Mama nie!", "Masz to"-wydawał rozkazy mój mały Terrorysta ;)
W końcu podał mi gwiazdkę i od niej się zaczęło-pomysł na nietłukący się łańcuch na choinkę.
Dlaczego nietłukący? W tym roku stawiam na ozdoby,które przetrwają upadek.Po doświadczeniach z zeszłego roku,gdy Bartuś zrównał choinkę z ziemią,wolę się ubezpieczyć ;)
Klocek od sortera ku mojemu zaskoczeniu spisał się na medal!
Wykroiłam,wysuszyłam,pomalowałam na biało i złoto ; z czeluści wyciągnęłam sznurek,przykleiłam gorącym klejem gwiazdki i hmm gotowe :)
Same w sobie,nawet rozrzucone na świątecznym stole,wokół świecy, czy w wazonie dadzą niesamowity efekt...
Może nie równiutkie i idealne jak ze sklepu,ale dają wiele radości,chociażby w samym przygotowywaniu i spędzaniu czasu razem :)