Przestałam zaglądać do sklepów z meblami.
Niezdecydowana,z wielkim fochem,że nic nie ma,a jak już jest to za bajońskie sumy,dorwałam szafkę po cioci.
Pamiętam jak dziś (miałam może z 8 lat) przystawiałam krzesło żeby wdrapać się na nie i buszować po tej szafce.Ciocia chowała tam swoje skarby-czyli "malowidła".I jak każda mała dziewczynka próbowałam swoich sił w upiększaniu siebie-mi się podobało,ale patrząc na minę braci wcale nie było tak pięknie ;)
Początkowo szafka miała być bazą toaletki,ale zrezygnowałam z tego pomysłu do czasu,aż dorobię się sypialni z prawdziwego zdarzenia,bo w zasadzie nie miałabym gdzie jej nawet postawić.
Padło na szafkę w przedpokoju,której brakowało.
Farba,zmienione uchwyty,dodanie haczyków,wykorzystanie tego co zalegało i powstało coś nowego.
Odnawianie szafki.
1.Pozbywamy się starego lakieru szlifierką
2.Malujemy na wybrany kolor
3.Ozdabiamy wg.uznania
Do serwetki docięłam szary materiał i przyszyłam (żeby na tle białej szafki serwetka chociaż trochę się odznaczała i nie zlała).Początkowo serwetka miała być zafarbowana na inny kolor,ale takiej rewolucji się trochę bałam-może następnym razem się odważę ;) Przykleiłam serwetkę do drzwi szafki wikolem-czekałam na efekt "obgryzając paznokcie",bo nigdy przedtem nie przyklejałam materiału do mebli.Ale teraz mogę ten sposób polecić-wszystko pięknie się trzyma :)
Lustro-czegoś mi brakowało...
Perełki z porwanych korali przyczepione za pomocą gorącego kleju i pęsety zrobiły swoje.
Jeszcze haczyki na ubrania
Aaaa i półki-nie malowałam ich farbą.Po prostu obszyłam materiałem
I gotowe :)