poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Tea time

Herbata-ja bez niej nie zaczynam dnia.
Tak,tak nie pomyliło mi się-nie od kawy,a od herbaty ;) W sumie bez kawy mogłabym żyć,ale bez jej zapachu już nie ;)
 Wracając do herbaty,zawsze miałam problem z jej przechowywaniem-torebki rozrzucone po różnych miejscach w kuchni doprowadzały mnie do szału ;/ 
I w ten oto sposób powstał imbryczek na herbatę :) 
W sumie jest to sposób na przechowywanie herbaty tej pakowanej pojedynczo,ale do zdjęć akurat nie miałam na stanie,bo one szybko u mnie się kończą...Generalnie chodzi o to,że herbata wietrzeje,a w takim pojemniku potrzebna jest pomoc w postaci torebek pakowanych pojedynczo,jak,np. Dilmah :) 
Jeżeli lubicie takiego typu herbatę i nie macie jej gdzie chować to jest coś dla Was ;) 

Potrzebujemy:
*tekturę,
*klej,nożyczki,papier,
*sznurek,
*coś do ozdoby (kolorowy papier,materiał,skrawek tapety,tasiemki,koronki-możliwości wiele)


1.Na kartce rysujemy imbryczek i jego podstawę (oczywiście o dowolnych wymiarach)


2.Wycinamy z tektury imbryczek x2 i podstawę (lekko zginamy w miejscach zarysowanych)


3.Ozdabiamy wg.uznania





4.Przyklejamy podstawę do imbryczka


5.Gotowe :) 












niedziela, 27 kwietnia 2014

Mama idzie na zakupy-VI etap projektu "Mamo bądź kobieca"

Zakupy,która kobieta ich nie uwielbia ;) Przeglądanie wieszaków,przymierzanie,szperanie,szukanie "tej" perełki,która urzeknie oczy i wyczaruje w magiczny sposób uśmiech na twarzy... Hmm z tą radością chyba jest mniej u drugiej połówki (J. wygląda mniej więcej tak jak mamy jechać na zakupy) ;)


Odkąd zostałam mamą nie ukrywam,że "moje" zakupy scentralizowały się wokół rzeczy dla malucha,więc tak po prawdzie moje już nie są...
Co więcej,zrobiłam się gapa straszna-wchodzę do sklepu i nie umiem wybrać czy zdecydować się na daną rzecz,więc znów wychodzę z niczym i bez debetu na karcie ku uciesze małżonka z tego ostatniego ;) 

Ale jest jeden,no może dwa sklepy,które ciągną mnie do siebie jak misia do miodu.I nie są to sklepy z ciuszkami,kosmetykami,butami,torebkami,itp.,itd....

Co zostaje więcej?Przecież to tam kobiety spędzają najwięcej czasu na zakupach...Kiedyś może i tak było po części w moim przypadku,a teraz nogi prowadzą mnie prosto do księgarni czy antykwariatu :)

To tam spędzam godziny wertując kartki,chłonąc zapach książek i wszystkie bym je przygarnęła,ale niestety w totka jeszcze nie wygrałam ;) 

Moje ostatnie "łowy"-perełki z antykwariatu :) Seria z tygrysem,którą uwielbiam i sukcesywnie powiększam kolekcję-format książki niewielki więc można ją zabrać wszędzie ;) 


I zakupy w księgarni 



A Wam jakie zakupy sprawiają ogromną radość?



piątek, 25 kwietnia 2014

Winnetou

Chyba każdy w dzieciństwie chciał być Indianinem...Bartuś biega wkoło i wymownie naśladuje taniec Indian i z radością krzyczy "oooo" ;) A dla mnie to znak,że czas na pióropusz i całą resztę przymiotów indiańskich,by młody czuł się prawdziwy Winnetou ;) Udało mi się zrobić tylko "pióropusz",na strój z frędzelkami Bartuś nie wyraził zgody,krzycząc głośno "nie,nie,nie" :/ Ale pióropusz robił razem ze mną i miał niesamowitą radość-co z tego,że zniszczył połowę piórek wkładając je w rozmaite zabawki, widocznie miał inny pomysł na nie ;) Szybki i mega prosty sposób na zabawę z dzieckiem,zarówno przy tworzeniu jak i późniejszej zabawie :) 

Potrzebujemy:
*piórka,
*kolorowy papier,
*zszywacz,
*grubszy kawałek papieru (tektura odpada,u nas zdała egzamin kartka z kalendarza ściennego ;) ) 
*mazak





            1.Na wyciętym kawałku papieru układamy piórka,a następnie mocujemy je zszywaczem.








2.Obklejamy dla bezpieczeństwa (żeby żadna zszywka krzywdy dziecku nie zrobiła) i oczywiście dla efektu wizualnego kolorowym papierem z obu stron min. dwoma warstwami .Dekorujemy,malujemy wg.uznania i zszywamy końce :) 


3.Gotowe :) 












wtorek, 22 kwietnia 2014

Cottonove Love


Uwielbiam te cudeńka,te światełka,te kuleczki...Na tyle mną zawładnęły,że mimo iż posiadam oryginały ( tak,tak wygrane (!) od Cotton Ball Lights w kształcie serduszek zdjęcia tutaj) ,które są przepiękne pokusiłam się o zrobienie własnych ;) I przyznam szczerze,że mogłabym otworzyć małą fabrykę,bo to najprzyjemniejsza "robota",a czekanie na efekt ,podpinanie do światełek i wreszcie włączenie do kontaktu i ten błysk-po prostu magia.Cieszyłam się jak małe dziecko ;) I wiem,że na tym nie koniec-kolejne się robią, tym razem na większą ilość światełek...I dla rodziców i dla koleżanki-zaczarowały wszystkich dookoła ;)

Żeby nie przedłużać niepotrzebnie-zaczynamy cotton ball lights diy :)

Potrzebujemy:

*lampki choinkowe (najlepiej białe) na dowolną ilość światełek (w zależności od tego jakie chcemy-ja robiłam na 10 kul),
*balony (ja użyłam najzwyklejszych,chociaż poleca się do tego balony na wodę)
*wikol,
*kordonek (mulina też może być,ale wygodniej i ekonomiczniej wyjdzie z kordonka-przykładowo na jedną kulę idzie pół kordonka,natomiast muliny minimum 3,4 sztuki),
*igła/szpilka do przekłucia balonu,
*trochę oliwy,
* i jak zawsze chęci ;) 


1.Pompujemy balony na wybraną wielkość,natłuszczamy je delikatnie oliwą (żeby kordonek za bardzo się nie przykleił do balona).


2.W naczyniu rozcieńczamy klej z wodą 1:1 (łyżka wikolu:łyżka wody)


3.Zamaczamy sznurek w kleju (ja robiłam to stopniowo;jak wrzuciłam cały delikatnie mówiąc poplątał się...)


4.I zaczynamy wirowanie kordonkiem wokół balona,aż zostanie mało wolnych luk :)



5.Odstawiamy (najlepiej na kieliszku) do wyschnięcia (ok 12 godz.)


6.I tutaj zapomniałam zrobić zdjęcia :/ Przebijamy poprzez luki szpilką balonik (po kilku nakłuciach balon sam oderwie się od naszej kuli) ,wyciągamy delikatnie-i mamy naszą kulę :)



7.Gdy otworki okażą się zbyt małe aby włożyć lampki delikatnie je nacinamy nożyczkami.Wkładamy kule w lampki,biegiem do kontaktu i cieszymy się z efektu :) 


Gotowe :) Udanej zabawy :) I oczywiście pochwalcie się efektem jak zrobicie ;)